niedziela, 13 listopada 2011

Doprawdy nie rozumiem, dlaczego odchodzi się od tradycyjnej fotografii na rzecz inwazji cyfrówek i 2 giga zdjęć z tygodniowych wakacji nad morzem, przechowywanych na dysku i nigdy nie obejrzanych do końca, bo trzydzieste ósme ujęcie ukochanej na tle mewy nudzi nawet ukochaną i ukochanego, nie wspominając już o mewie. Stare zdjęcia są o niebo lepsze.




piątek, 11 listopada 2011

Pacjent: Widzi pan, panie doktorze, nie jest lekko.
Lekarz: No niestety, niestety. Takie życie.
Pacjent: Ano, ano.
Lekarz: Oj tam, oj tam.

Grunt to merytoryczna dyskusja o sensie życia ;)

środa, 9 listopada 2011

Na wykładzie:
Na ostatnich zajęciach rzeczywistość wymusiła na mnie konieczność mówienia o Sokratesie. Było święto zmarłych, a Sokrates jak wiadomo jest osobą zmarłą (...).
Pacjentka, wyrażająca swoją radość z oddanej protezy: "Ta proteza smakuje jak borowiki! Ja uwielbiam borowiki!". Swoja drogą to byłaby ciekawa koncepcja - dodawać do akrylu składniki smakowe np. wersja letnia - leśna poziomka, wersja zimowa - dorodny borowik. Dla każdego coś miłego. Zadowolenie pacjenta to dla nas priorytet ;)

* * *

Lekarz do pacjentki: Proszę cofnąć żuchwę do przodu.

sobota, 5 listopada 2011

Przydałaby mi się taka elegancka osłonka na Spinkowóz. Ewentualnie wersja zimowa - obszyta futerkiem ;)

Sztuka pocieszania czyli słodkie cytryny

Zaraz po tym, jak dowiedziałam się, że mój opiekun stażu zmienia się z majora Sokoła (typ człowieka z nagłym rzutem andropauzy z objawami zaburzeń nastroju i ataków niepohamowanego złego nastroju skojarzonego z wyładowywaniem tegoż nastroju na otoczeniu) na podpułkownika Kamińskiego (według legend i plotek szpitalnych typ bardzo chimeryczny, podobno najgorszy z możliwych zwierzchników w całej przychodni stomatologicznej 5 WSZK), takimi oto słowami byłam pocieszana przez przemiłą asystentkę o przezwisku Pani Doda:
-Ależ ty się niczym nie przejmuj! Szef [Kamiński] nie jest taki zły... (po chwili namysłu) On tylko czasami ma takie wybuchy... Ale nic się nie martw. Tylko raz rzucał w asystentkę strzykawką z igłą... Nie chybił...

niedziela, 30 października 2011

Od 1 listopada zmieniam opiekuna stażowego z majora na podpułkownika (czy można więc uznać, że niejako awansowałam? ;). Jeszcze zanim nastąpiła moja mała wpadka z nazwaniem mojego poprzedniego opiekuna, majora Sokoła, majorem Sroką, dopuściłam się podobnego niecnego czynu na podpułkowniku, czyli szefie szefów, panującym niepodzielnie nad całą w stomatologią 5 Wojskowym Szpitalu Klinicznym. Otóż mój mózg ma jakąś dziwną widać cechę przyrodzoną (przynajmniej tak swoje roztrzepanie sama przed sobą usprawiedliwiam) i nie potrafi zapamiętać nazwisk wojskowych. Gdy jeszcze przed rozpoczęciem stażu zapytałam przemiłą panią w kadrach (zaprawdę powiadam Wam, strzeżcie się jak ognia pań z działu kadr 5WSZK!) czy mam się z jakąś sprawą zgłosić do podpułkownika Krzemińskiego, zrobiła taką oto minę:


i wysyczała przez swoją szparę ustną: KAMIŃSKIEGO. Od tego jednak czasu, dzięki swojej minie w tamtym momencie, mogłam odkryć jej nadzwyczajne podobieństwo do Roz z "Potworów i spółki". Moje wizyty w kadrach stały się dużo przyjemniejsze.

Jeśli jesteś fanem Roz - kliknij :)

niedziela, 23 października 2011

-Jeśli ktokolwiek obrazi Aleksandrę to tak, jakby dotknął mnie w źrenicę! Dostanie (cenzura - on) gwałtowną reprymendę o charakterze fizycznej perswazji nieznoszącej sprzeciwu (cenzura - off). - rzekł mężczyzna obficie emanujący oparami etanolu, chcący bronić mej - domniemanie zagrożonej - czci i chwały w dzikiej kolejce do busika relacji Katowice-Kraków i oferujący niezbyt kuszące miejsce na swoich kolanach. Na szczęście kierowca powstrzymał owego znawcę anatomii ludzkiego oka przed zrealizowaniem swoich planów przez nie wpuszczenie go do busika ("Ależ ja koniecznie muszę jechać z panią Aleksandrą!"). Znawca oddalił się więc ku mrokom Katowic, wykrzykując okazjonalne pogróżki o krwawym mordzie na kierowcy (preferowanym narzędziem zbrodni miał być dynamit). Jego miejsce zaś zajęła zakonnica kropka w kropkę podobna do Pani Frau, idealnie komponująca się z wesoło kołyszącym się przy przedniej szybie się odświeżaczem powietrza w kształcie Anusiaka z Włatców Móch.
Witam po przerwie. Postanowiłam reaktywować bloga, tym razem w wersji "prywatnej" tylko dla szczególnych, wyróżnionych, elitarnych, wybitnych, pożądanych czytelników ;) Postaram się w miarę regularnie coś tutaj wrzucać, więc zaglądajcie ;)
Łabędzie pod wpływem koktajlu hormonów indukowanych macierzyństwem to agresywne istoty. Fukają na kajakowiczów niczym mój żółw, gdy wyraża głęboką dezaprobatę wobec osób, za którymi nie przepada.
Student filozofii wybiega z sali po ćwiczeniach. Nerwowo rzuca się w przestrzeń korytarza, spojrzenie ma rozedrgane oburzeniem, jego szalik w emocjonalnym napięciu faluje w rytm jego kroków. Student wykrzykuje do niewiadomego adresata: Ależ to jest czysta perwersja myślowa, a nie - do jasnej cholery - filozofia!
Major Sroka: - Trójka jest do leczenia.
Pacjent: - To ja tam mam dziurę? Przecież boli mnie tylko czasami jak żuję gumę...
Major Sroka: - Ma pan dziurę jak stodołę. Albo i trzy stodoły.
Pacjent (oburzony) - Ale ten ząb był kiedyś leczony!
Major Sroka: - Leczony? Chyba w pana poprzednim życiu.

niedziela, 23 stycznia 2011

most of us need the eggs


"I thought of that old joke, y'know, the, this... this guy goes to a psychiatrist and says, "Doc, uh, my brother's crazy; he thinks he's a chicken." And, uh, the doctor says, "Well, why don't you turn him in?" The guy says, "I would, but I need the eggs." Well, I guess that's pretty much now how I feel about relationships; y'know, they're totally irrational, and crazy, and absurd, and... but, uh, I guess we keep goin' through it becausemost of us need the eggs"

Krakowski brokuł

Z pozdrowieniami dla właścicielki :)