poniedziałek, 28 grudnia 2009

Jeszcze kilka zdjęć z koncertu iskierkowego.

Próby:

Prof. Piotr Sutt, dyrygent Dziecięcej Orkiestry Onkologicznej, człowiek o niewiarygodnych zasobach energii, optymizmie i wyjątkowym podejściu do młodych artystów.


Koncertowe:

Mika Urbaniak

Natalia Kukulska

I na deser - garść brokatu:

sobota, 26 grudnia 2009

środa, 23 grudnia 2009


Przedświąteczna ambiwalencja.

niedziela, 20 grudnia 2009

-Naprawdę jestem bardzo zadowolona z tych nowych butów, mimo że mają wysoki obcas.
-A są aby stabilneeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee.... (w tym miejscu stabilność mojego interlokutora wzięła w łeb, poślizgnął się i nieomal rymnął twarzoczaszką o oblodzone schody. Mści się powątpiewanie w stabilność wysokich obcasów).

Strzeżcie się oblodzonych schodów.

PS. Ostatnio niewiele zdjęć dodaję albowiem:
a) głównie noszę w torebce Zenita (owszem, właśnie tak), pożyczonego od Przemiłego Dobroczyńcy (któremu w tym miejscu serdecznie dziękuję!) i tymże Zenitem sobie cykam różne okoliczności codzienności. Także muszę wystrzelić ze 4 filmy zanim znowu się pobawię w zabawę "a girl in a darkroom",
b) jest też wytęskniony Lubiś, który jest już wprawdzie załadowany filmem, ale jak na razie czeka na swoją pierwszą ekspozycję. Początkowo czekał, gdyż trzeba było tchnąć życie w światłomierz za pomocą trzech baterii LR9 i 5 jednogroszówek (sprytny myk substytucyjny, jako że nie sposób dostać baterii rodem z ZSRR). Teraz zaś Lubiś czeka, gdyż każda klatka jest dużo cenniejsza w przyziemnym, materialnym aspekcie niż przypuszczałam. Także tutaj znów trzeba troszkę poczekać na efekty,
c) są na dysku jeszcze nie obrobione zdjęcia, ale ostatnimi czasy dzieje się tyle, że brakuje czasu na wszystko, co jest sprzeczne z moim naturalnym odruchem: wracam do domu-zrzucam zdjęcia na dysk-obrabiam, choćby miało to trwać do 2 w nocy w przeddzień zaliczenia z farmy. Fakt, że dzieje się tyle ma też swoje zalety, bo ostatni tydzień był prawdopodobnie jednym z najlepszych tygodni w roku 2009. Kto wie, może czołówka rankingu najfajniejszych tygodni ulegnie jeszcze zmianie.

Pozdrawiam Was ciepło w te mroźne dni.

czwartek, 17 grudnia 2009

niedziela, 13 grudnia 2009

Brokat

...czyli zakulisowe zabawy po koncercie charytatywnym "Moc marzeń" fundacji Iskierka, który odbył się 12.12.2009 w Teatrze Rozrywki w Chorzowie.





czwartek, 10 grudnia 2009

-Mam lukę w pamięci z okresu trzeciej klasy gimnazjum. Dosłownie nic nie pamiętam.
-A czego na przykład nie pamiętasz?

Ps. :*

wtorek, 8 grudnia 2009

-Pobawmy się w... no wiesz... na podstawie bajki... Halka.
Myślę sobie: No proszę, ma 8 lat a wymyśla zabawy na podstawie opery Moniuszki... no no no.
-No, to ja będę Hulk'iem.
-Mam ochotę na lizaka. A ty na co masz ochotę?
-W sumie na nic.
-Zła odpowiedź. Miałaś wymienić jakąś rzecz, po czym pójść do sklepu i kupić obie.

niedziela, 6 grudnia 2009

-Przywiozę ci zupę.
-Nie trzeba, jadłam już obiad.
-Przywiozę ci, zjesz sobie na kolację. Ile przywieźć, litr?
-Naprawdę nie trzeba... nie mam ochoty na zupę.
-Ale pyszna, świeżutka. To co, litr?
-No to jedną porcję... zjem na kolację najwyżej.
-Przywiozę litr, będziesz mieć jutro na obiad.
-Ale na jutro już mam zupę.
-Dobrze, w takim razie przywiozę litr.

Zdjęcie sprzed niemal roku, ale pasuje tematycznie do zupy.

PS. Zupa była dobra. Zjedzono cały litr.

sobota, 5 grudnia 2009

poniedziałek, 30 listopada 2009

...

Zdjęcie odbitki. Idealnie nie jest z różnych względów i być nie musi.

Gwiezdne wojny

Długa noc

Za mało kofeiny by się uczyć, za dużo by zasnąć.

czwartek, 19 listopada 2009

Koreks mam w ręce i sobie nim kręcę

Dziś historyczny moment w moim fotograficznym życiorysie - załadowałam swój pierwszy film do koreksu, zmajstrowałam dziewiczą chemię, w której wywołałam mój very first film. Trzeba przyznać, że jest w tym coś z magii, której nie sposób odnaleźć w wychwytywaniu fotonów przez matrycę cyfraka. Z pewnością częściowo za moją wielką ekscytację całym wydarzeniem odpowiada to, że wszystko jest dla mnie nowe, świeże i mocno odkrywcze, niemniej... jest w tym coś nieuchwytnie wyjątkowego. Gdy zobaczyłam, że jednak cokolwiek pojawiło się na kliszy po wyjęciu filmu z koreksu poczułam radość porównywaną zapewne do zdobywcia Mt Blank, a już z pewnością większą niż po zaliczeniu semestru farmakologii (co warto zaznaczyć, było niemałą ulgą, zważywszy na to, że semestr był pod znakiem aj szkill ju).

Mój zestaw małego narkomana i białe kryształki wywoływacza (to mniejsze) i utrwalacza (to większe). Oraz koreks.

Mierzenie temperatury wywoływacza jest ważne niczym mierzenie temperatury przy stosowaniu naturalnej metody planowania rodziny ;)

Generalnie całe wywoływanie szło gładko, aczkolwiek najbardziej stresującym (jako że najbardziej kluczowym dla całego procesy) punktem było wkładanie filmu do koreksu. Gdy już zabunkrowałam się w izolowanym od wszelkich kwantów energii świetlnej pomieszczeniu, doszłam do wniosku że nie wiem jak wydobyć kliszę z opakowania ;) Piszą w książkach o wszystkim, ale jak się dobrać do filmu to już rzecz prawdopodobnie zbyt trywialna by wspomnieć o tym. Niemniej z drobną pomocą pewnego pomocnika udało się pozbawić film skorupki i umiejscowić w koreksie.

Cośtam się wywołało. Co - to się okaże jutro na stykówkach. Część niestety już widać że niektóre klatki są niedoświetlone/prześwietlone, ale czego się spodziewać po moim marnym Kodaku, wszak siłą woli ekspozycji nie ustawię.

Filmy się suszą na lampie. Ten po prawej to Famopan i wywołał się względnie ok. Ten po lewej do Kodak i jest jakiś dziwny. W ogóle nie wiedzieć czemu przewinął się do końca po cyknięciu 6 klatki, a do tego po wywołaniu ma dziwny brązowawy kolor. Nie mam pojęcia dlaczego. Teoretycznie zastosowałam czas wywoływania odpowiedni dla obu filmów, tak samo utrwalania. Ale wygląda to cokolwiek podejrzanie. Ciekawe, czy chociaż te parę klatek będzie zdatnych do użytku.

Jutro - kierunek ciemnia!!!

Tajemna sztuka niespodzianek

Wczoraj (Mg. ma za parę dni urodziny):
M. do Mg.: Kupiłam Ci prezent urodzinowy.
Ja do M.: Widzę, że jesteś mistrzynią urodzinowych niespodzianek. Tylko nie wygadaj co kupiłaś.
M.: Ależ skąd, nie wygadam. Ma być niespodzianka!!!

Dzisiaj (M. rozmawia z Mg. na temat prezentu dla koleżanki, która również niedługo obchodzi urodziny):
M.: Jak myślisz, co kupić Karolinie? Może kolczyki?
Mg.: Ale ja już wybrałam dla niej właśnie kolczyki...
M.: W takim razie kupię jej torebkę, tak jak tobie.

....

Tajemnej sztuki robienia niespodzianek nie jest w stanie posiąść każdy ;)

I wish you...

...turned the light on so I could blossom.
Przypadkiem znalezione podczas porządków na dysku.

środa, 18 listopada 2009

Close your eyes




PS. Od ponad tygodnia męczy mnie jakaś wredna odmiana ptasio-świńskiej grypy o wyjątkowej perfidii i chęci przetrwania, bo gdy tylko czuję się na tyle źle, że myślę o pójściu do lekarza, objawy stają się lżejsze wiec nie idę do lekarza, mimo że jest on bardzo przystojny. Po czym kładę się spać po radosnym dniu nadziei, że oto zdrowieję i już nie będę musiała się przyczyniać do niechybnej destrukcji lasów równikowych poprzez zużywanie kolosalnych ilości chusteczek higienicznych, a w nocy - parafrazując Goyę - kiedy rozum śpi, budzi się infekcja. I tak w kółko. Po drodze zaraziłam już z tuzin niewinnych krewnych i znajomych. Także naprawdę nie obawiałabym się mitologizowanej i demonizowanej świńskiej grypy, bo oto wyhodowałam w sobie dużo gorszy patogen, przy którym świńska grypa to lekkie przeziębionko. Dostaję nawet smsy od Talibów, którzy chcą wykorzystać ten nowy zjadliwy szczep do celów bioterrorystycznych, ale jestem twarda w negocjacjach ;)

sobota, 14 listopada 2009

KOSZące ogłoszenie

Autor uznał zapewne pragmatycznie, że skoro „dzisiejsze gazety wyścielą jutrzejsze kosze” ogłoszenie warto zamieścić NA koszu.

czwartek, 12 listopada 2009

środa, 11 listopada 2009

Sopockie molo

...czyli początek fotorelacji z wypadu do Trójmiasta. Wypad miał podtekst stomatologiczny a charakter wybitnie naukowy (he he) albowiem był to zjazd PTSSu. Kolejne fotki wkrótce.






czwartek, 5 listopada 2009

Nie mów NIC, powiedz mi wszystko

Jako, że powyższe zdjęcie przedstawia dokładnie nic, to przypomniał mi się pewien cytat luźno kojarzący się z nicością. Cytat pochodzi z filmu Allena "Play It Again, Sam" z 1972 roku. Bohater filmu Allan, porzucony przez żonę, nieobdarzony przez naturę niespotykanym magnetyzmem, a wręcz przeciwnie - w kontaktach damsko-męskich przejawiający wyjątkową fajtłapowatość, desperacko pragnie umówić się z jakąkolwiek dziewczyną. Podczas wizyty w muzeum dostrzega urodziwą, choć dość mroczną brunetkę (taką trochę gothic), kontemplującą obraz.

Allan: That's quite a lovely Jackson Pollock, isn't it?
Museum girl: Yes, it is.
Allan:What does it say to you?
Museum girl: It restates the negativeness of the universe. The hideous lonely emptiness of existence. Nothingness. The predicament of Man forced to live in a barren, Godless eternity like a tiny flame flickering in an immense void with nothing but waste, horror and degradation, forming a useless bleak straitjacket in a black absurd cosmos.
Allan:What are you doing Saturday night?
Museum girl:Committing suicide.
Allan:What about Friday night?

Ortografia lekarska

Widać od razu, że nie stoma ;)
Jestem zaniepokojona, co to będzie gdy ów student w przyszłym roku akademickim będzie szukał pokoju w centrum ZabŻa.

wtorek, 3 listopada 2009

Życiowe rady Okesona

W książce Jeffrey'a P. Okesona pt. "Leczenie dysfunkcji narządu żucia i zaburzeń zwarcia" wnikliwy (bo nie wnikliwi w ogóle do tej książki nie zaglądają, czemu się w ogóle nie dziwię) czytelnik może natrafić na jakże interesujący wykresik, przedstawiający zależność napięcia mięśnia żwacza w nocy od stresów przeżywanych w ciągu dnia. Ponieważ stresy przekładają się na wzmożone napięcie mięśni, a to - na występowanie zgrzytania zębami w nocy i zaburzenia w arcyważnym dla egzystencji, psychiki i ładu społecznego stawie skroniowo-żuchwowym, ergo - można wysnuć parę prostych rad przyczyniających się do zniwelowania stresów i ziszczenia odwiecznej utopijnej eudajmonii:
1) nie ma co zabierac się za studiowanie - egzaminy to stresy, ich unikanie - niemniejsze stresy, czyli - nie studiujemy dla naszego własnego zdrowia
2) praca = stres, szukanie pracy=stres, unikamy pracy
2) nalezy unikać szarpanin z ojcem i wypędzania córek z domu
3) w ogóle nalezy powaznie rozważyć posiadanie dzieci, bo albo się do kończy szarpaniną z rodzicami, albo wypędzaniem latorośli, albo ich ciężką chorobą
4) nawet nie myślec o ożenku - rozwód to hiperstres, no way!
5) a najlepiej to wybrać się na wakacje na Hawaje i mieć święty spokój :)

niedziela, 1 listopada 2009

W kamerce

Focimy

Dzisiaj naświetliłam ostatnią klatkę mojego pierwszego czarno-białego filmu. Jeszcze jeden-dwa filmy i zabieram się za ciemniowanie. Nie mogę się doczekać!!!

1 listopad

sobota, 31 października 2009

czwartek, 29 października 2009

Soooo scared!

Biedny, biedny ząbek ;)

Wiecz(wt)orek

Podziwiam ludzi, którzy potrafią jednocześnie gadu-gadać, rozmawiać tradycyjnie, skypować, uczyć się matematyki i pisać wypracowanie o Kordianie i wszystko to robić dobrze.

Nietypowe zastosowanie lakierów do paznokci.

An10a

Kiedyś

sobota, 24 października 2009

Zaś Zabrze...

All winter we got carried away
Over on the rooftops, let's get married
All summer we just hurried
So come over, just be patient and don't worry
(Coldplay-Death And All His Friends)

Ucząc się periodontologii

Jak się ma zamiar uczyć, to właśnie ten czas jest najlepszy żeby:
-pomalować paznokcie
-zrobić porządek w notatkach z ostatniego roku studiów
-ułożyć książki na półce zgodnie z tematyką i wielkością
-wytrzeć kurze w pokoju
-umyć lustro
-odebrać parę telefonów
-odpowiedzieć na kilka nieznoszących zwłoki maili
-a skoro już ma się rozgrzanego kompa to przy okazji pobrołsować po randomowych sajtach
-skonstatować, że już tak okropnie późno, że trzeba wychodzić a podręcznik perio wciąż otwarty na tej samej stronie...


Tak już jest, że gdy mam kumulację zaliczeń lub egzaminy, to mam największy porządek w pokoju. Robienie przeróżnych rzeczy zamiast tego, co zrobić się powinno zwie się prokrastynacją. "Cierpi" na to chyba większość ludzkości. W praktyce wygląda to mniej więcej tak: