niedziela, 31 maja 2009

Bohater drugiego planu

Miejsce: Śląsk, miasto Zabrze.
Wydarzenie społeczno-kulturalne sezonu: festyn rodzinny.
Czas: deszczowe niedzielnie popołudnie.
Frekwencja: na jednego uczestnika festynu przypada około 3,1 organizatora.
Oprawa muzyczna: perełki zabrzańskiej sceny muzycznej, mimo że nie z zacięciem religijnym, to jednak NIE BARDZO grzeszące zabójczym talentem.
Tak więc w efekcie uwagę nielicznej ale jakże wytrwałej (zważywszy na warunku atmofseryczno-akustyczne) skupiał tenże młodzian na swym dwukołowym rumaku:

Młodzian w pewnym momencie spostrzegł, że jeden z widzów zasłabł (a może zasnął z nudów, kto wie) w pozycji "na rozkraczonego pająka", wiec czym prędzej wykorzystał sytuację do zaprezentowania rozentuzjazmowanej widowni nowych sztuczek. Ja jednak radzę zwrócić uwagę na mężczyznę w czarnej koszulce i zielonej smyczy, który z emocji przycisnął swe dłonie do okolic jamy gębowej.


Ach, emocje sięgają zenitu! Z młodej piersi wyrwał się więc pełen ekscytacji okrzyk ;)

A oto nasz bohater w pełnej krasie:

sobota, 23 maja 2009

An(more than)TENy


* * *

Skoro mowa o antenach:

Nocą, wysoko w Alpach,
Anteny nie śpią,
Anteny czuwają,
Obracają się uważnie
I szepczą:
Mesjaszu, przyjdź wreszcie.


(Adam Zagajewski)

Dżordan Dom-nie-ma-ny

-Kto to był Dżordan Żoliot Kiri?
-Hm... Skłodowska-Curie miała męża Piotra... córka jej wprawdzie nazywała się Joliot-Curie, ale jej mąż miał na imię Frederik.
-Więc kim u licha był Dżordan??????

Oto zagadka: na pięknym (ekhem, ekhem...) osiedlu Helenka, dzielnicy uroczego (ekhem, ekhem...) staLOVEgo Zabrza, znajduje się przystanek imienia zagadkowej postaci, niejakiego Jordana Joliot-Curie. Owiany pomrokiem tajemniczości Dżordan intrygował przejeżdżających przez specyficzne krajobrazy Helenki osobników spoza tego trenu. Jakie jest rozwiązanie zagadki...?


Proste :)






Albowiem tak: przystanek znajduje się na ulicy Jordana, przy skrzyżowaniu z ulicą Joliot-Curie. Dżordan więc, bardzo mi przykro moi mili, nigdy nie istniał (poza wątpliwej autentyczności legendą pojawiającą się wśród niektórych mieszkańców okolicznych miast... ot, choćby Radzionkowa ;)

NONszalancki NONkonformizm

Kó hfale ortokrafji!

Autor przez nieuwagę zrobił jeden mały błąd. Oczywiście powinno być "kórwy".

nieWielkie nieba

Wielkie domy, wielkie nieba, wielkie domy ze stali i szkła...

..wielkich widoków, wielka potrzeba/lecz widoczność jest zła
a ja widzę, jak znikamy/a ja widzę, jak coraz nas mniej
z dnia na dzień ubywamy/a światu o to znikanie jest lżej
(NOT "Miasto świateł")

Z ptaszkiem, który wleciał w kadr.
(a propos ptaka - "Zosia siedziała na parkanie i bawiła się ptakiem Tadeusza" i inne radosne przykłady maturalnej twórczości)

czwartek, 21 maja 2009

Psi fryzjer

Fryzjer czworonożny przyjmuje klientów w niedziele 8:00-12:00. Odwszawianie gratis ;)

poniedziałek, 18 maja 2009

Złote farmakorady

Studenci stomatologii trzeciego roku pewnej śląskiej uczelni medycznej (nikt nie wie, o którą chodzi;P) mają niezwykłą przyjemność pisać w tym tygodniu zaliczenie z receptury, czyli pisania recept. Oto, jakie zalecenia otrzymałam od pewnego bardzo pilnego studenta, który jak widać porządnie przyłożył się do zgłębiania tego zagadnienia:

Rp.
Spiritus 400,0
Aq. dest. ad 1000,0
M. f. solutio
S: Doustnie po farmie

czyli w tłumaczeniu na polski:

Weź
Spirytus 400g
Woda destylowana do 1000g
Zmieszaj, zrób roztwór
Sposób użycia: jak wyżej

Cóż, lekarskim zaleceniom nie można się sprzeciwiać ;)

* * *

-Jak zdam farmę, to porzucam rzutkami w zdjęcie prof. Iksa.
-Ja jeśli zdam, to skoczę na bungee. Albo ze spadochronem. W każdym bądź razie - z czegoś skoczę.
-Może z dachu...

Farmę mamy w poniedziałki o 8 rano... Powyższa koszulka to strój obowiązkowy;)

niedziela, 17 maja 2009

zŁÓDŹenia

Jadąc taksówką, niekoniecznie trzeba oddawać się głębokim i niezwykle interesującym konwersacjom z taksówkarzem na temat warunków meteorologicznych czy wysłuchiwać nie najwyższych lotów kawałów. Można sobie pocykać fotki:

Kolorowo przefiltrowane.

Odbicie w szklanej płycie.

Wbrew pozorom - działał ;)

Retinex, czyli bawiąc się z gimpem

środa, 6 maja 2009

Mechanizmy obronne

Wyobraźmy sobie asystenta z (powiedzmy) raczej trudnego przedmiotu. Nazwijmy go na potrzeby naszego chwilowego eksperymentu profesorem Iks. Jest on osobnikiem o wyraźnym rysie narcystycznym, dużej potrzebie władzy i kontroli nad zlęknionym studentem, potwierdzania oczywistej dla niego tezy, że on ma rację najwyższą i jedynie słuszną. Profesor Iks czerpie ponadto ogromną przyjemność z oblewania studentów, a gdy wpisuje całej grupie niedostateczne na jego twarzy rysuje się wyraz błogiej rozkoszy i pierwotnej a przewrotnej satysfakcji.

Jednak profesor Iks wykracza poza klasyczne ramy kliszy asystenta, który zawsze wie lepiej i o każdej porze dnia i nocy jest w stanie udowodnić, że wiesz mniej niż odmóżdżona kijanka upośledzonej rzekotki chora na wrodzony neurosyfilis. Wytężmy naszą wyobraźnię i dołóżmy do naszego wizerunku Iksa gęstą i promieniującą na kilka metrów aureolę bladego strachu i przerażenia, powodującą, że gdy rzuca w twoją stronę ekspresyjne "SŁUcham!!!" twoje nadnercza toczą do krwioobiegu dzikie dawki adrenaliny, żołądek zaciska się niczym stryczek na szyi wisielca, wilgotność w jamie ustnej przypomina pustynię Gobi, w głowie się kręci a serce wpada w patologiczny częstoskurcz.

Mamy już w miarę nakreślone wyobrażenie profesora Iks. Warto dodać, że Iks ma swój arsenał standardowych hasełek, słów, zwrotów i tonów, którym sypie na każdych zajęciach, w różnych konfiguracjach zaś stałą (monotonną) częstotliwością. Dzieje się oto tak, że cała grupa zaczyna naśladować Iksa - najpierw nieśmiało i eksperymentalnie w stanie po spożyciu etanolu, by potem odważniej przejść do trzeźwych prób aktorskich. Naśladownictwo w tym przypadku bynajmniej nie jest najszczerszą formą pochlebstwa, a staje się (nie) groźnym zwyczajem grupowym graniczącym z patologiczną manią i natręctwem. Wszyscy mówią tonem i klasycznymi zwrotami profesora Iks i wybuchają gromkim śmiechem na każde, nacechowane odpowiednim tonem "SŁUcham!!!".

Jak więc wytłumaczyć to zjawisko? Bardzo prosto, albowiem każdy z nas ma pewne mechanizmy obronne, które pozwalają nam jako tako funkcjonować. Wyparcie, racjonalizacja czy przeniesienie to coś z czego korzystamy na co dzień. Istnieje także taki mechanizm obronny jak identyfikacja z agresorem, czyli (cytuję za wikipedią) "przejęcie zachowań lub atrybutów agresora, by zmienić się z odczuwającego strach w tego, kto budzi strach". Przejęcie cech (w tym wypadku zachowań) osoby wzbudzającej strach, nadrzędnej, zwiększa poczucie bezpieczeństwa. Cóż, lepsze to niż syndrom Sztokholmski, biorąc pod uwagę hipotetyczną aparycję imaginacyjnego Iksa ;)

niedziela, 3 maja 2009

Second time with mirrorka

Mała głębia ostrości... od razu widać, że nie kompakcik. Autorka dziękuje firmie Nikon za wsparcie sprzętowe ;) Był to drugi raz, kiedy to dziewczyna Mallory'ego miała nieopisaną przyjemność obcować z lustrzanką w czasie swego żywota, tak więc efekty są jakie są, ale są. W cichości ducha dM snuje plany wejścia w legalne posiadanie swojej osobistej lustrzanki, co miejmy nadzieję, ziści się niedługo.