wtorek, 31 marca 2009

Shut up and drive

Przeglądając galerie różnych ludzi manewrujących z aparatami nie sposób nie trafić na zdjęcie w konwencji b&w plus kolorowy gadżecik. Dobrze sprawdza się tu przykładowo urodziwa dziewczyna (zdesaturowana) plus czerwone jabłko, względnie takaż dziewczyna z krwistoczerwonymi ustami. Mały nakład pracy a ile tandetnego efektu ;) Nie dało się powstrzymać, w końcu życie bez przynajmniej jednej takiej fotki byłoby niekompletne ;)

Biedronki zaatakowały


Biedronki zaatakowały mnogo i stadnie, wszystkie przebrane w obcisłe, lateksowe, kamuflujące czerwone kombinezony w kropki. Znaczy, że wiosna idzie. Chociaż jak mówi stare ludowe porzekadło - jedna biedronka wiosny nie czyni ;)

środa, 4 marca 2009

Komu promilek, komu bo idę do domu

Sklep o sugestywnej nazwie "Promil" reklamuje się hasełkiem reklamowym "Zakupy u nas wejdą Ci w krew!". Zapewne w zamierzeniu miało to być dowcipne. Być może jest. Być może jest to obiektywne stwierdzenie, że etanol po spożyciu w końcu wejdzie do krwioobiegu gdzie osiągnie określone stężenie wyrażane w promilach. Pod sklepem zobaczyłam jednak bezzębnego (sorry, zboczenie zawodowe - pewne rzeczy rzucają się w oczy;P) kloszarda i wyglądzie wskazującym na wcześniejszą sporą konsumpcję etanolu, raczącego się niekoniecznie drogim winem. Ledwo stał na nogach, za to intensywnie woniał.

"Wejść w krew" oznacza właściwie stać się nawykiem, bardzo silnym, od którego nie można się uwolnić. Gdybym była żoną alkoholika, który od dwudziestu lat pije, przeciąga mnie za włosy po przękątnej zadłużonego mieszkania, czasami łamie mi kości, dzieci wprawdzie nie bije, ale za to czyni je emocjonalnie obciążonymi do końca ich schrzanionego (przez niego) życia, wówczas widząc takie hasełko, byłabym raczej wkurzona.

Trees are on fire

Skoro mieszkam w Zabrzu - spoglądam czasami przez okno, a że jest od zachodu, więc mogę oglądać różne kombinacje kolorów. Nie tak ładne jak w Radzionkowie (nie jestem pewnie obiektywna ze względu na przesycający mimowolnie serce lokalny patriotyzm), ale może jeszcze zabrzańskie słońce się rozkręci.

W zabrzańskim mieszkaniu z niewiadomych przyczyn nie da się skręcić kaloryferów przez co panują tam iście tropikalne klimaty. Ok, ja rozumiem, że ktoś może nie wierzyć w efekt cieplarniany czy bujdy o kryzysie ekonomicznym i hojnie przygrzewać mieszkańcom bez zważania na marnotrawstwo energii, ale nie zrozumiem po jakie licho jeszcze ten blok ocieplają. Dzięki ocieplaniu można poczuć się jak w Big Brotherze, bo robotnicy przechadzają się po rusztowaniach zaglądając ciekawsko w okna. Niemniej dzięki owym rusztowaniom mam zdjęcie, które całkiem mi się podoba.

wtorek, 3 marca 2009

CzyTwaRze(pa)?

Trzy twarze.

Plus dwa krajobrazy.

Tak naprawdę moi mili zdjęcia przedstawiają w istocie kocyk o przeznaczeniu ozdobno-wyścielajco-pokrywającym, który skrywa skromne walory mojego f o t e l a. Tak, nie myli Was wzrok, stałam się oto posiadaczką własnego (na jakiś przynajmniej czas) fotela (być może niektórzy z Was pamiętają smutną historię moich niespełnionych pragnień fotelowych). Tymczasem spędzam w nim (nieprzesadnie długie) chwile na studiowaniu pseudoSzkilozofii farmakologicznej i innych przyjemnościach. Efekty widać powyżej.