wtorek, 12 października 2010

Irun.
W miasteczku, gdzie bez wyrzutów sumienia można było zrezygnować napędu nożnego i przepłynąć 200m łódką z przemiłym Hiszpanem o nieco przerzedzonym uzębieniu, co jednakowoż nie ujmowało mu niczego z jego południowego, nieodpartego uroku. Innej drogi bowiem nie było, chyba że wpław.
San Sebastian
Odrobina Camino czyli kijki, buty, droga i kozie/krowie/końskie/... jawne oznaki dobrej przemiany materii.

Pewien bardzo deszczowy dzień w Budapeszcie.