sobota, 30 stycznia 2010

Jak zdobyć serce fanki Star Warsów?

...a do tego wielbicielki wysublimowanej liryki? Wierszem, innej opcji nie ma. Oto kilka kunsztownych propozycji (rymy częstochowskie i specyficzna poetyka użyte są z premedytacją, z przyczyn czysto funkcjonalnych, w celu oryginalnej stylizacji na podstawówkową twórczość miłosną typu pierwszej szkolnej miłości):

Nie są tak piękne na Naboo księżyce
jak Twe różane i gładkie niczym atłas lice

Ach, gdyby Leia Twą niezwykłą urodę widziała
natychmiast zardzewiałą żyletką tętniczki by swe pochlastała

Obi Wan gdy na miecz świetlny został brutalnie nadziany
przed oczami widział Twój obraz we mgle agonii skąpany

Darth Sith choć do szpiku złem przeżarty i zgryzotą
ujżawszy Ciebie na Dobrą Stronę Mocy przeszedłby z ochotą.

Krawat z Lordem Vaderem naturalnie jest niezbędnym gadżetem.
Niech moc będzie z tymi, którzy chcą zdobyć Jej serce.

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Initiating the flirt

-Lovely day, isn't it?

-Get lost - she's mine.

niedziela, 24 stycznia 2010

Nigdy nie jest za zimno na poranne ploteczki damsko-damskie i męsko-męskie.

sobota, 23 stycznia 2010

Najprawdopodobniej była to ostatnia nauka ortodoncji w barze uczelnianym w tym roku akademickim.
Raj dla Streptococcus mutans.

czwartek, 21 stycznia 2010

W tym bloku


ten pan

urwał temu panu

kawałek anteny satelitarnej podczas strącania sopelków ze swojego balkonu. Strzeżcie się spadających sopli.

środa, 20 stycznia 2010

Zamrożone szyby, zlodziałe wycieraczki. Pogoda sobie stanowczo leci w kulki.

wtorek, 19 stycznia 2010

Wszystko mknie tak szybko, że nie nadążam. Nie potrafię złapać ostrości na tych rzeczach, na których powinnam, a wręcz przeciwnie - topię się w masie szczegółów, które w szerszym aspekcie są bez prawdziwego znaczenia. Chciałabym na chwilę zatrzymać to wszystko, podejść, usiąść, poczuć a nie tylko dotykać, widzieć a nie tylko przeglądać. Chciałabym wywołać filmy, przeczytać wszystkie książki i obejrzeć te wszystkie filmy, na które mam ochotę, zdawać egzaminy bez stresu że muszę w pierwszym terminie (bo inaczej nie zdążę na rozpoczęcie węgierskiego semestru), porozmawiać z tymi osobami, z którymi bym miała ochotę i dokładnie tak długo, ile byłoby potrzebne. Chciałabym mieć więcej czasu, choć gdy go mam - tęsknię za zabieganym chaosem, który jest o tyle pozornie i złudnie bezpieczny, że nie ma w nim czasu na nadmiar myślenia.

PS. Przyjmę w dobre ręce wolne 7 dni. Dokładnie tyle potrzebowałabym dodatkowo, żeby się z wszystkim wyrobić przed wyjazdem na Węgry. A niestety wolnych dni już w okolicznych sklepach zabrakło.

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Niedziela. Godzina 7:26. Wyrwana z głębokiego snu odczytuję smsa: Jaki piękny wschód słońca! Zrób fotkę. Niewiele kontaktując, niczym w somnambulicznym transie wstaję z łóżka, mimo że w niedzielę siódma rano to środek nocy (zwłaszcza po wieczornym oglądaniu filmu o eutanazji i Gwiezdnych Wojen) i idę po aparat. Z pół-przymkniętymi i jeszcze bardzo słabo akomodującymi oczami, ubieram buty i wychodzę na ośnieżony balkon. Mroźne powietrze tylko nieco mnie otrzeźwiło i w pół-śnie nacisnęłam spust migawki. Wracam do domu, niemal zaliczając widowiskowy upadek, albowiem kombinacja ośnieżone podeszwy plus panele podłogowe nie daje najlepszej przyczepności i posiada zdecydowanie zbyt mały współczynnik tarcia. Kładę się spać. Dopiero budząc się na dobre po paru godzinach pomyślałam sobie: po jakie licho ja wychodziłam na balkon i robiłam to zdjęcie? Po pierwsze - wschody&zachody to kicz&tandeta. Po drugie -może i osoba wysyłająca smsa ma przepiękny panoramiczny widok full HD na wschód słońca na pełnym nieboskłonie, a mój to marny widok przysłonięty budynkami. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - pierwszy raz zrobiłam zdjęcie w niemal zupełnie nie kontaktującym pół-śnie. Nigdy nie wiadomo kiedy się przyda taka umiejętność.

PS. Pozdrowienia dla osoby, która z wielką tolerancją i stoickim spokojem potraktowała moje poranne wyczyny ekwilibrystyczne z aparatem ;)

niedziela, 17 stycznia 2010



-To okropne - wszędzie chodzą psy i sikają przy wejściu do bloku. I do tego te dzieci...
-To te dzieci też sikają...?!?!?!
-...i te dzieci chodzą potem i mogą przypadkiem dotykać tego.
Nie mów, że Bytom jest najbrzydszy.

Wybitny rocznik.


PS. Dotarły do mnie głosy, że są takie jednostki na naszym globie, które regularnie oglądają mojego bloga i są zawiedzione brakiem wpisów. Fakt ten bardzo mnie cieszy i nie mniej - zaskakuje. Także pragnę przeprosić za ostatnią postową posuchę, spowodowaną uogólnionym brakiem czasu i kumulacją zaliczeń na studiach, a także tym, że przed udaniem się na emigrację chciałam jeszcze wystrzelać do końca cz-b filmy by trochę pościemniać przed wyjazdem. Także większość codziennych kadrów trafia na film. Ale, ale - może, może - o ile efekty wywoływania i robienia odbitek będą w miarę znośne, coś się pojawi na blogu. A także - o ile znajdę na to czas w rozgardiaszu i chaosie sesyjno-przedwyjazdowym. Oraz - o ile odczynniki chemiczne nie uległy starczej degeneracji (gdyż niestety nie są w nieprzepuszczalnych dla światła harmonijkowych butelkach, jak to być powinno, tylko w butelkach po nałęczowiance. Ale za to w schowku pod schodami, który jest idealnym siedliskiem dla chemii ciemniowej, jak powszechnie wiadomo ;).

Pozdrawiam czytelników stałych, przygodnych i tych pośrednich,
dM

All I know is that you know that I know

Nie jestem przekonana do tego zdjęcia, ale dodaję specjalnie dla M.

wtorek, 5 stycznia 2010


You do not stop a jogger who is jogging. Foaming at the mouth, his mind riveted on the inner countdown to the moment when he will acheive a higher plane of consciousness, he is not to be stopped. If you stopped him to ask the time, he would bite your head off. He doesn't have a bit between his teeth, though he may perhaps be carrying dumb-bells or even weights in his belt (where are the days when girls usedto wear bracelets on their ankles?). What the third-century Stylite sought inself-privation and proud stillness, he is seeking through the muscular exhaustion of his body. He is the brother in mortification of those who conscientiously exhaust themselves in the body-building studios on com-plicated machines with chrome pulleys and on terrifying medical contraptions. There is a direct line that runs from the medieval instruments of torture, viathe industrial movements of production-line work, to the techniques of schooling the body by using mechanical apparatuses. Like dieting, body-building, and so many other things, jogging is a new form of voluntary servitude.

(fragment "Ameryki" Jean'a Baudrillarda)

poniedziałek, 4 stycznia 2010

sobota, 2 stycznia 2010

Miał 3,5 metra i był wystrzałowy.

piątek, 1 stycznia 2010

Szczęśliwego starego roku!
(nie mamy większego wpływu na przyszłość, więc życzenia szczęśliwego nowego roku nie mają sensu. Dlatego życzę, żebyście zawsze mogli powiedzieć o minionym roku, że był dla Was szczęśliwym).