niedziela, 7 grudnia 2008

Historie kuchenne

Dawno temu, gdy byłam mała, byłam przekonana że pischinger nazywa się pershinger i został wynaleziony przez przywódcę mafii pruszkowskiej. Potem jednak doszłam do wniosku, że Pershing niekoniecznie musiał być cukiernikiem-hobbystą, ale smutek spowodowany tą konstatacją nie trwał długo, bo smak pischingera był równie dobry bez względu na etymologię nazwy. W odpowiedzi na dochodzące zewsząd aluzje, apele, subtelne naciski i bezpośrednie prośby zamieszczam fotostory z poczęcia i narodzin mafijnego deserku :)

Składniki nie są wyszukane. Podstawa to wafle, puszka mleka skondensowanego koniecznie słodzonego (chrzanimy cukier - białą śmierć;) i masło (pieprzymy kalorie i cholesterol, pamiętamy o myśli przewodniej wykładów z chemii - masło jest DOBRE, bo pochodzi z naturalnej fabryki o nazwie "Krowa", a krowa nie otrułaby swego cielątka, ergo masło jest nieodzowne dla naszego życia). Puszka jest pozbawiona etykietki nie z powodu chęci uniknięcia kryptoreklamy, ale z powodu faktu, że mleko poddano 3-godzinnej obróbce termicznej przez gotowanie w wodzie. Powstał nam karmel, który

miksujemy ręcznie lub maszynowo z masłem

aż do uzyskania gładziutkiej masy

masę przekładamy waflami (lub na odwrót - jak kto woli, interpretacja dowolna)

najlepiej tego dokonać za pomocą szpatułki do mieszania silikonowych mas wyciskowych ;)

E włala :D Jemy czym prędzej, póki nam inni nie zjedzą ;)

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

A ja wcale nie powiem, że to MOJA mama robiła ciasto z karmelem poprzez gotowanie mleka i to stąd powstaje karmel do pischingera, oczywiście nie mówie, że to moja zasługa;)
Dominika G.:)

dziewczyna Mallory'ego pisze...

Ileż pozytywnych wspomnień wiąże się z pewnym sekretnym pomieszczeniem tuż obok pokoju Dominiki G., gdzie rezydowała blaszka z karmelowym ciastem:> Ach, czymże byłaby podróż pociągiem bez pischingera? Jak inaczej przetrwałoby się ciężkie wieczory z akompaniamentem podejrzanych Chlebożerców gdyby nie osłoda ciastem Mamy Dominiki?
Brawa, brawa dla Mamy Dominiki G. za ubogacenie naszego świata doskonałym aksamitem kremu karmelowego :D

dziewczyna Mallory'ego pisze...

I dla Dominiki oczywiście też, za wszystkie zasługi związane z kremem karmelowym, których ogromu nie jest w stanie wsiąknąć powierzchnia ekranu :]

M pisze...

Blady kurczak! Jak ja dawno nie jadłem piszingera ;P Mama ma chyba kiedyś taką rzecz wykonywała ale jeżeli dobrze sobie przypominam to technologia tego procesu była zupełnie odmienna :P

Pozdrawiam :)

dziewczyna Mallory'ego pisze...

Różne są szkoły piszingerowe, ale wszystkie (z definicji) są w efekcie smakowite :D

Anonimowy pisze...

Ja mam nową szkołę!
Karmelu nie miksujemy z masłem i to ma plusy, bo jest tak okropnie słodkie, ze nikt tego nie chce zjeśc, a takie łasuchy jak ja, którym nie przeszkadza intensywna słodycz, mają wszystko dla siebie!
Dominika G. :)

dziewczyna Mallory'ego pisze...

Ach Ty przebiegła :P