sobota, 11 października 2008

Terapia joNasza

"Witam Państwa. To bardzo miłe, że wybraliście się dzisiaj do teatru. Mamy tutaj przypadek Jonasza. Mężczyzna narodowości polskiej - lat 40. Od pół roku nie wychodzi z domu." - te słowa przy akompaniamencie nieco psychodelicznej muzyki rozpoczynają spektakl "Terapia Jonasza".

Scenografia przedstawia się wielce smakowicie: na samym jej środku stoi fotel dentystyczny, gdzieniegdzie połacie trawy, stosy książek, samotna szafa (w której jak się później okaże urzęduje ojciec Jonasza, wielbiciel wspomnianych stosów książek i wysokoprocentowych trunków), klatki w których operują wokaliści i muzycy, a wszystko to skąpane w wielobarwnej grze świateł, chwilami z premedytacją oślepiających widownię, co tylko pogłębia nieco surrealistyczny nastrój. Na fotelu dentystycznym, tyłem do widowni siedzi nasz drogi Jonasz, wpatrując się w ekran, na którym wyświetlany jest film. Ów ciekawie nakręcony film przewija się przez cały spektakl i to mocny punkt przedstawienia - jego bohaterem jest Narrator (dobrze zagrany przez Jacka Bończyka, twórcę całego przedsięwzięcia), który wprowadza nas w marny żywot Jonasza i zachęca do czynnego udziału w jego terapii.

Bo Jonasz ewidentnie potrzebuje terapii - dobiegłszy czterdziestki ni stąd ni zowąd zamyka się w domu, odcina się od ludzi, nie odbiera telefonów, nie korzysta z internetu. Lekiem ma być modne słowo-klucz, czyli Terapia. Kandydatów do jej przedsięwzięcia jest wielu - oto bowiem poznajemy ważne osobistości z życia Jonasza (księdza Piórko, matkę kochająco-wypominającą-żyć nie pozwalającą, wuja - zażartego zwolennika kar cielesnych, wyalienowanego ojca, despotyczną żonę, epatującą nieco sadomasochistycznym erotyzmem lekarkę) a z nimi całą galerię ran, oskarżeń, błędów i traum, jakie są z nimi związane. Jednak czy to Jonasz potrzebuje terapii czy może owa grupka zatroskanych jego stanem osobistości? Czy terapia Terapii równa?

"Terapia Jonasza" to tak naprawdę musical (współtwórcą spektaklu jest Zbigniew Krzywański, gitarzysta Republiki). Dla mnie niestety było to wadą, gdyż ani elementy taneczne (w duchu transowych pląsów pacjentów psychiatryka) ani wokalne nie zachwyciły mnie, może też dlatego, że przyzwyczaiłam się do teatru, w którym środki wyrazu są nieco mniej spektakularne i skupiają się na grze aktorskiej. Trzeba jednak przyznać, że kilka piosenek było całkiem dobrych (zwłaszcza w wykonaniu Renaty Przemyk, grającej zaskakująco dobrze żonę Jonasza, Hortensję).

Zasadniczą wadą "Terapii..." była łopatologiczność przekazu - nie było tam niczego, co byłoby choć trochę aluzyjne, niedopowiedziane czy subtelnie ukazane. Nieskomplikowany odbiór, postawienie na warstwę wizualno-akustyczną oraz odrobina humoru (parę smakowitych odniesień do polityki i tych na władzy szczycie, "przed użyciem zapoznaj się z farmaceutą" w parodii reklamy, karykaturalne postaci) sprawiają, że spektakl ten jest po prostu dobrą rozrywką, a to sporo, lecz jak na teatr moim zdaniem trochę za mało. Temat depresji i innych psychowypaczeń, zwłaszcza w aspekcie paskudności współczesnego świata i nieodwracalnych traum dzieciństwa to wszak wdzięczny temacik, który wprost krzyczy o nieco więcej metaforyki i uogólnień, a nie tylko wypowiedziane ustami aktora podsumowanie "rozmawiajmy więcej" czy "pozwólcie mu żyć tak jak chce".

Atutem jest świetne fizjonomiczne dopasowanie aktorów do ról (np. wuj Wiechu, wprawdzie aktorsko nie zabrylował, ale za to, doprawiony złotą "ketą" na szyi i skórzaną kurtką, nie zdradzał ni krztyny inteligencji na swym obliczu ;). Wybija się jak zwykle świetna Elżbieta Okupska (rewelacyjny monolog!), choć żałowałam, że nie mogła rozwinąć pełni swych aktorskich skrzydeł. Moim faworytem jest też Jacenty Jędrusik, w roli księdza Piórko urzekająco wyśmiewający wszelkie stereotypowe przywary duchownych. Począwszy od fryzurki, mimiki aż po każdy gest i spojrzenie - bomba i delicja! Dzięki Bogu, że istnieją stereotypy :)


Nawet wnikliwe poznawanie "broni" przeciwników nie zagwarantuje zwycięstwa (Czescy kibice przed meczem z Polską, nieopodal stadionu Śląskiego) (hip hip hurra dla Polaków!)

Ładny jesienny kiczyk :)

Jesień się barwami panoszy

Drzewa stoją w rzędzie gotowe na strzał

Akcja "(prze)Karm kaczki" :>

Męskie rozrywki

Świątynia komerchy - aż traci się ostrość widzenia;)

1 komentarz:

M pisze...

Taak ;> Skonsultuj się z farmaceutą :] Niedługo będą tak reklamować telewizory...