Zaczęło się od stacji benzynowej, gdzie pajączek przycupnął sobie po wewnętrznej stronie szyby liczydła i myślał, spryciarz jeden, że nabiorę się na jego zgryw i zapłacę 38,05zł. Nie ze mną takie numery, panie Pająk!
...ale za to tabliczka tuż obok jasno wskazuje, gdzie nabyć opatrunki na rany postrzałowe i kąsane. Co za przezorność!
Kwiatki czerwienią się, młode dzielne dziewczęta zamiast na Skrzyczne dochodzą na Klimczok, a zamiast na Szyndzielnię do niejakiej Przełęczy Karkoszczonki - wszystko to typowe przyrodnicze zjawiska :]
Ostatecznie jednak zaniosło nas wysoko (choć wbrew przynajmniej sześciu tabliczkom głośno i z emfazą informujących, że "chodzenie po obiekcie przeznaczonym do wyczynu narciarskiego i niszczenie urządzeń pod karą zabronione". Nie my jednak byłyśmy tam pierwsze, o czym świadczyły pozostawione przez wcześniej wizytujących ślady w postaci swobodnie walających się testów ciążowych. Nieco nas zafrapowała ich obecność w budce sędziowskiej)
4 komentarze:
Fotoblog :D Czyli nie skrzycz|ałyście nikogo? :> Ale widzę po waszych twarzach, że wypadzik udany :)
Pozdrawiam
No doprawdy Rey.. sugerowanie, że wypad był udany pomimo że nikogo nie skrzyczałyśmy jest niesprawiedliwe;-) Jedyne, czego mi brakuje w tych zdjęciach, to odlatującego Żółtka ;-)Ale to tylko moje 'wizualizacje'
Pozdrawiam, Dominika:
a skrzyczenie kogoś jest warunkiem udanego wypadu ? :P
Odlatujący Żółtek ma coś wspólnego ze spinkowozem? :P
Ano ma coś wspólnego:>
Nie rozumiem tylko jak KTOŚ mógł zasugerować, że nazywanie Żółtkiem Spinkowozu ma podtekst rasistowski;)
Jak to odlatującego Dominiko, jak to odlatującego? :] Hi hi...
Prześlij komentarz