"Sleuth", w jak zwykle rewelacyjnym polskim tłumaczeniu zwany "Pojedynkiem", to jeden z najlepszych filmów, jakie miały od dłuższego czasu okazję postymulować moją siatkówkę. Film ten już na wstępie miał jeden duży atut, który czynił mnie pozytywnie do niego uprzedzoną, mianowicie Jude'a. Jak sie jednak okazało, choć Jude miał niezbyt pociągającą fryzurkę oraz niekoniecznie krystalicznie heteroseksualny urok, "Sleuth" okazał się mieć w zanadrzu niejeden atut zwalający z nóg.
Po pierwsze i najwazniejsze - konwencja teatralna (zawsze to oszczędza się na bilecie a ma się iluzję ocierania się o wyżyny kultury;), którą lubię, cenię i szanuję (do tej pory w tej dziedzinie prym wiodły takie filmy jak "Dogville" czy "Moja droga Wendy" - tutuaj buziaki dla Larsa:). Po drugie - wspaniała, momentami mistrzowska po prostu gra aktorska, która jest jednym z głównych punktów ciężkości filmu. Po trzecie - scenografia. Niekoniecznie wysokobudżetowa, bo akcja się dzieje w jdnym domu, ale za to jakim. Po kolejne - scenariusz, autorstwa Harolda Pintera, dramatopisarza, reżysera teatralnego, poety, laureata paru nieznaczących nagród literackich np. Nobla. Dialogi miały w sobie momentami coś z humoru Woody'ego Allena. Po nastepne kolejne - muzyka, niby nic, bo nie jest jej dużo ani nie uzurpuje sobie roli pierwszoplanowej, a jednak coś. Po już nie wiadomo które - zdjęcia, zdjęcia i jeszcze raz zdjęcia!
Jeśli by mnie przeraźliwie torturowano, to może i by ze mnie wyciągnięto siłą jakieś wady tego filmu, choćby momentami trochę dłużące się dialogii, drobne zapętlenia akcji, minimalne szarżowanie aktorskie czy sam finałowy "pojedynek", który po bezbłędnych dwóch początkowych potyczkach pozostawił mnie w lekkim niedosycie.
Całość to taka gierka psychologiczno-emocjonalno(-erotyczna:P) pomiędzy fryzjerem-aktorzyną Milo Tindle'm (Tindolinim:>) granym przez Jude'a Law, a dzianym acz starszawym pisarzem Andrew Wyke'm, w którego wcielił się Michael Caine. Lista aktorów obejmuje jeszcze jedno nazwisko, ale jego właściciel darzy nas wyglądem swego lica przez mniej niż minutę. Ciągle obecna w tle, jest teoretycznym celem i powodem -jak możemy się spodziewać jest to kobieta. Akceleratory - zazdrość, zdrada, duma, chęć dominacji i wygranej. Jak można się domyślić ona zdradziła Wyke'a z przystojniakiem Tindle'm i panowie chcą sobie sprawę troszkę przedyskutować to i owo;)
Co ciekawe, film jest remakem, a 35 lat wcześniej Caine grał rolę Milo Tindle'a, więc pewnie skontrastowanie sobie obu filmów musi być nie lada smakowite.
Polecam, chyba że odstrasza Cię fakt, że film dostał nagrodę Queer Lion na festiwalu weneckim w 2007r, przyznawaną filmom z wątkiem gejowskim;)
Całość to taka gierka psychologiczno-emocjonalno(-erotyczna:P) pomiędzy fryzjerem-aktorzyną Milo Tindle'm (Tindolinim:>) granym przez Jude'a Law, a dzianym acz starszawym pisarzem Andrew Wyke'm, w którego wcielił się Michael Caine. Lista aktorów obejmuje jeszcze jedno nazwisko, ale jego właściciel darzy nas wyglądem swego lica przez mniej niż minutę. Ciągle obecna w tle, jest teoretycznym celem i powodem -jak możemy się spodziewać jest to kobieta. Akceleratory - zazdrość, zdrada, duma, chęć dominacji i wygranej. Jak można się domyślić ona zdradziła Wyke'a z przystojniakiem Tindle'm i panowie chcą sobie sprawę troszkę przedyskutować to i owo;)
Co ciekawe, film jest remakem, a 35 lat wcześniej Caine grał rolę Milo Tindle'a, więc pewnie skontrastowanie sobie obu filmów musi być nie lada smakowite.
Polecam, chyba że odstrasza Cię fakt, że film dostał nagrodę Queer Lion na festiwalu weneckim w 2007r, przyznawaną filmom z wątkiem gejowskim;)
-No to co stary, olewamy Maggie i idziemy na browarka?
-Eee, to szkodzi na cerę...
2 komentarze:
Tindolini brzmi jak dzwoneczek :)
Hm świetny film podszyty homoseksualizmem? - Ściągam (lol)
(Bez skojarzeń)
Jeszcze jedna uwaga - kobieta to nawet gejom namiesza (pozwoliłem sobie na żarcik choć nie wiem o co chodzi z tym wątkiem seksualnym ale musicie mi wybaczyć :P)
Prześlij komentarz