Wystarczy, że zejdę z głównej arterii Radzionkowa - już się gubię. Mam ku temu wspaniały talent. Nie uronię okazji, by go nie marnować. Spacer w Segiecie nie mógł się odbyć bez zboczenia z dróżki i ponadgodzinnego pomykania (z brodzeniem w wodach niespokojnych po kostki) w nieznanym kierunku z poczuciem, że u licha nie mam pojęcia gdzie jestem. Na szczęście gdy już rozważyłam widok swoich zbielałych kości ujawniających się na wiosnę spod topniejącego śniegu, ujrzałam domostwa i dwójkę ludzi. Ludzie byli bardzo mili.
-...bo ja się zgubiłam i szukam swojego samochodu.
-A jaki to samochód?
-Żółty. (typowo kobieca odpowiedź)
-Peugeot? Taki wgnieciony w okolicy tylnych prawych drzwi? (typowo męska percepcja świata)
-No tak...
-No to on stoi 100m stąd.
Dobry news jest taki, że mam GPSa w głowie i błądzę w dobrym kierunku (choć są od tej reguły wyjątki, o czym wiedzą ci co czytali o nader spontanicznej wyprawie nad Zadni Staw, czy ci co mieli ze mną dojść na Skrzyczne).
Ale fotki się pocykało jak zwykle (przez nie właściwie się zgubiło).
-...bo ja się zgubiłam i szukam swojego samochodu.
-A jaki to samochód?
-Żółty. (typowo kobieca odpowiedź)
-Peugeot? Taki wgnieciony w okolicy tylnych prawych drzwi? (typowo męska percepcja świata)
-No tak...
-No to on stoi 100m stąd.
Dobry news jest taki, że mam GPSa w głowie i błądzę w dobrym kierunku (choć są od tej reguły wyjątki, o czym wiedzą ci co czytali o nader spontanicznej wyprawie nad Zadni Staw, czy ci co mieli ze mną dojść na Skrzyczne).
Ale fotki się pocykało jak zwykle (przez nie właściwie się zgubiło).
Metalowy był też traktor takiego uroczego pana z piłą (mam słabość do mężczyzn z piłami) co ciął sosny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz