Pora roku to zjawisko mocno eksploatowane kulturowo i społecznie. Gdy sięgnąć pamięcią do czasów leżakowania i jedzenia dżdżownic w piaskownicach, całe życie przedszkolne kręciło się wobec cykliczności przyrody - a to ludki z kasztanów i inne girlandy z jarzębiny wraz z całym przekrojem pieśni o podejrzanej niewieście zwanej Panią Jesienią, a to zimową porą artystyczny szał generowania dzieł za pomocą pasty do zębów, by wreszcie wiosną wyklejać kuleczkami z bibuły przebiśniegi i krokusy (wymyślił to zapewne człowiek obdarzony nieskończoną cierpliwością lub sadysta, z zaświatów czerpiący dziką satysfakcję z obserwacji męki kolejnych pokoleń, doznających katuszy i kryzysu światopoglądowego nad dwustu pięćdziesiątą trzecią kuleczką, obciapraną klejem a lepiącą się do wszystkiego z wyjątkiem kartki). Wreszcie pora roku to uniwersalny element, wypełniający (jak kompozyt ubytek zębowy) czarną dziurę braku natchnienia u pieśniopisarzy i innych twórców.
Przeto nuciło się mimowolnie:
Znowu przyszła jesień, wkoło jakoś mgliście, pachną zgniłe jabłka i palone liście. Słońce czasem wyjrzy żeby dać nam znak, że to wszystko wyszło niezupełnie tak/Jesienią się częściej załamuje głos, coraz krótszy dzień coraz dłuższa noc. Drzewa stoją w rzędzie gotowe na strzał, zima przyjdzie jutro, kto by tam się bał./Wiatr po mieście hula i z głów nam wymiata resztki ciepłej wiosny i wspomnienie lata. W parkach się zaczyna sezon tanich win, psy się kąpią w błocie w oczy gryzie dym/Znowu przyszła jesień, niby nie jest źle, nic nie jest na tak, nic nie jest na nie itd.
Jednakoż, wbrew pesymistycznej wymowie większosci typowo jesiennych pieśni (z wyjątkiem tych przedszkolnych, bo w nich wszystko jest cacy, dopiero później dostajemy po łbie za wdrukowywany nam świat jarzębinowej idylli) wszystko jest na tak, nic nie jest na nie (i to, o dziwo, nie tylko wtedy, gdy liście się mienią barwami a słońce raźnie operuje).
No i zima przyjdzie (jeszcze nie) jutro, a w ogóle - po co się czegokolwiek bać?
Przeto nuciło się mimowolnie:
Znowu przyszła jesień, wkoło jakoś mgliście, pachną zgniłe jabłka i palone liście. Słońce czasem wyjrzy żeby dać nam znak, że to wszystko wyszło niezupełnie tak/Jesienią się częściej załamuje głos, coraz krótszy dzień coraz dłuższa noc. Drzewa stoją w rzędzie gotowe na strzał, zima przyjdzie jutro, kto by tam się bał./Wiatr po mieście hula i z głów nam wymiata resztki ciepłej wiosny i wspomnienie lata. W parkach się zaczyna sezon tanich win, psy się kąpią w błocie w oczy gryzie dym/Znowu przyszła jesień, niby nie jest źle, nic nie jest na tak, nic nie jest na nie itd.
Jednakoż, wbrew pesymistycznej wymowie większosci typowo jesiennych pieśni (z wyjątkiem tych przedszkolnych, bo w nich wszystko jest cacy, dopiero później dostajemy po łbie za wdrukowywany nam świat jarzębinowej idylli) wszystko jest na tak, nic nie jest na nie (i to, o dziwo, nie tylko wtedy, gdy liście się mienią barwami a słońce raźnie operuje).
No i zima przyjdzie (jeszcze nie) jutro, a w ogóle - po co się czegokolwiek bać?
3 komentarze:
Dziewczyno dziewczyno! :> Twe horyzonty i umiejętności nie znają granic :D
Sam post jest znów niezwykły :) trochę chyba hermetyczny ale świetny.
Jednak to co znajduje się pod postem... To jest dopiero coś :>
Kurdę, już mi brakuje słów zachwytu :P Ekstra!
Boje się zgadywać jak się nazywa technika, styl? Gdyż zapewne okaże się, że twój własny :) I znów bym się musiał zachwycać :> zrobione w ps? czy g?
eh :P
Zazdrość straszna rzecz:)
Pozdrawiam :)
http://www.artquotes.net/masters/warhol_andy/turquoise-marilyn-62.jpg
-to żeby było jasne, who was first here:>
Widziałam takiego bloga, w którym były niezłe, zabawne, przewrotne rysunki z painta (genialne wprost, ale oczywiście teraz nie umiem znaleźć już adresu bloga:( ), a że nudziło się, a że trzeba było porozglądać się po funkcjach g, to wyszło cóś takiego.
Trochę pochwały i promienieje jak złote cielę:)
Próżność straszna rzecz:)
So it's me who rules now honey ;D
Prześlij komentarz