W miasteczku, gdzie bez wyrzutów sumienia można było zrezygnować napędu nożnego i przepłynąć 200m łódką z przemiłym Hiszpanem o nieco przerzedzonym uzębieniu, co jednakowoż nie ujmowało mu niczego z jego południowego, nieodpartego uroku. Innej drogi bowiem nie było, chyba że wpław.