Próby:
Prof. Piotr Sutt, dyrygent Dziecięcej Orkiestry Onkologicznej, człowiek o niewiarygodnych zasobach energii, optymizmie i wyjątkowym podejściu do młodych artystów.
Koncertowe:
Prof. Piotr Sutt, dyrygent Dziecięcej Orkiestry Onkologicznej, człowiek o niewiarygodnych zasobach energii, optymizmie i wyjątkowym podejściu do młodych artystów.
Koncertowe:




Mój zestaw małego narkomana i białe kryształki wywoływacza (to mniejsze) i utrwalacza (to większe). Oraz koreks.
Mierzenie temperatury wywoływacza jest ważne niczym mierzenie temperatury przy stosowaniu naturalnej metody planowania rodziny ;)
Generalnie całe wywoływanie szło gładko, aczkolwiek najbardziej stresującym (jako że najbardziej kluczowym dla całego procesy) punktem było wkładanie filmu do koreksu. Gdy już zabunkrowałam się w izolowanym od wszelkich kwantów energii świetlnej pomieszczeniu, doszłam do wniosku że nie wiem jak wydobyć kliszę z opakowania ;) Piszą w książkach o wszystkim, ale jak się dobrać do filmu to już rzecz prawdopodobnie zbyt trywialna by wspomnieć o tym. Niemniej z drobną pomocą pewnego pomocnika udało się pozbawić film skorupki i umiejscowić w koreksie.
Cośtam się wywołało. Co - to się okaże jutro na stykówkach. Część niestety już widać że niektóre klatki są niedoświetlone/prześwietlone, ale czego się spodziewać po moim marnym Kodaku, wszak siłą woli ekspozycji nie ustawię.
Filmy się suszą na lampie. Ten po prawej to Famopan i wywołał się względnie ok. Ten po lewej do Kodak i jest jakiś dziwny. W ogóle nie wiedzieć czemu przewinął się do końca po cyknięciu 6 klatki, a do tego po wywołaniu ma dziwny brązowawy kolor. Nie mam pojęcia dlaczego. Teoretycznie zastosowałam czas wywoływania odpowiedni dla obu filmów, tak samo utrwalania. Ale wygląda to cokolwiek podejrzanie. Ciekawe, czy chociaż te parę klatek będzie zdatnych do użytku.
Jako, że powyższe zdjęcie przedstawia dokładnie nic, to przypomniał mi się pewien cytat luźno kojarzący się z nicością. Cytat pochodzi z filmu Allena "Play It Again, Sam" z 1972 roku. Bohater filmu Allan, porzucony przez żonę, nieobdarzony przez naturę niespotykanym magnetyzmem, a wręcz przeciwnie - w kontaktach damsko-męskich przejawiający wyjątkową fajtłapowatość, desperacko pragnie umówić się z jakąkolwiek dziewczyną. Podczas wizyty w muzeum dostrzega urodziwą, choć dość mroczną brunetkę (taką trochę gothic), kontemplującą obraz.