środa, 18 listopada 2009

Close your eyes




PS. Od ponad tygodnia męczy mnie jakaś wredna odmiana ptasio-świńskiej grypy o wyjątkowej perfidii i chęci przetrwania, bo gdy tylko czuję się na tyle źle, że myślę o pójściu do lekarza, objawy stają się lżejsze wiec nie idę do lekarza, mimo że jest on bardzo przystojny. Po czym kładę się spać po radosnym dniu nadziei, że oto zdrowieję i już nie będę musiała się przyczyniać do niechybnej destrukcji lasów równikowych poprzez zużywanie kolosalnych ilości chusteczek higienicznych, a w nocy - parafrazując Goyę - kiedy rozum śpi, budzi się infekcja. I tak w kółko. Po drodze zaraziłam już z tuzin niewinnych krewnych i znajomych. Także naprawdę nie obawiałabym się mitologizowanej i demonizowanej świńskiej grypy, bo oto wyhodowałam w sobie dużo gorszy patogen, przy którym świńska grypa to lekkie przeziębionko. Dostaję nawet smsy od Talibów, którzy chcą wykorzystać ten nowy zjadliwy szczep do celów bioterrorystycznych, ale jestem twarda w negocjacjach ;)

Brak komentarzy: