By zrobić muffinki nie trzeba wiele. Wystarczy znaleźć (naiwnego) ochotnika, który pójdzie do Lidla po stosowną paczuszkę z ingrediencjami. Potem wystarczy już tylko zmieszać to i owo za pomocą zepsutego miksera tudzież łyżki, nałożyć do foremek i zaparzyć sobie kawę by umilić czas oczekiwania na zestalenie się babeczek. Czas ten można również wykorzystać na wylizanie miski po cieście, gdyż muffinki in statu nascendi są równie smaczne, co po sesji w piekarniku.
piątek, 14 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz