"Wejść w krew" oznacza właściwie stać się nawykiem, bardzo silnym, od którego nie można się uwolnić. Gdybym była żoną alkoholika, który od dwudziestu lat pije, przeciąga mnie za włosy po przękątnej zadłużonego mieszkania, czasami łamie mi kości, dzieci wprawdzie nie bije, ale za to czyni je emocjonalnie obciążonymi do końca ich schrzanionego (przez niego) życia, wówczas widząc takie hasełko, byłabym raczej wkurzona.
środa, 4 marca 2009
Komu promilek, komu bo idę do domu
"Wejść w krew" oznacza właściwie stać się nawykiem, bardzo silnym, od którego nie można się uwolnić. Gdybym była żoną alkoholika, który od dwudziestu lat pije, przeciąga mnie za włosy po przękątnej zadłużonego mieszkania, czasami łamie mi kości, dzieci wprawdzie nie bije, ale za to czyni je emocjonalnie obciążonymi do końca ich schrzanionego (przez niego) życia, wówczas widząc takie hasełko, byłabym raczej wkurzona.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
wiem, gdzie to jest, doskonale wiem.
swego czasu mieli tam dobre hambuksy...
Niedawno odkryłam, że "Promilków" jest w Bytomiu co najmniej dwa. Także nie wiadomo czy myślimy akurat o tym samym :] Hambuksy?
to ten promil na uliczce wiodacej do rynku, prosto z placu sobieskiego (niegdys tellmana) ... a hambusky - to hamburgery ;)
No to myślimy o tym samym "Promilku" na Podgórnej :) Pozdrawiam!
Prześlij komentarz