poniedziałek, 30 listopada 2009
czwartek, 19 listopada 2009
Koreks mam w ręce i sobie nim kręcę
Dziś historyczny moment w moim fotograficznym życiorysie - załadowałam swój pierwszy film do koreksu, zmajstrowałam dziewiczą chemię, w której wywołałam mój very first film. Trzeba przyznać, że jest w tym coś z magii, której nie sposób odnaleźć w wychwytywaniu fotonów przez matrycę cyfraka. Z pewnością częściowo za moją wielką ekscytację całym wydarzeniem odpowiada to, że wszystko jest dla mnie nowe, świeże i mocno odkrywcze, niemniej... jest w tym coś nieuchwytnie wyjątkowego. Gdy zobaczyłam, że jednak cokolwiek pojawiło się na kliszy po wyjęciu filmu z koreksu poczułam radość porównywaną zapewne do zdobywcia Mt Blank, a już z pewnością większą niż po zaliczeniu semestru farmakologii (co warto zaznaczyć, było niemałą ulgą, zważywszy na to, że semestr był pod znakiem aj szkill ju).





Jutro - kierunek ciemnia!!!
Tajemna sztuka niespodzianek
Wczoraj (Mg. ma za parę dni urodziny):
M. do Mg.: Kupiłam Ci prezent urodzinowy.
Ja do M.: Widzę, że jesteś mistrzynią urodzinowych niespodzianek. Tylko nie wygadaj co kupiłaś.
M.: Ależ skąd, nie wygadam. Ma być niespodzianka!!!
Dzisiaj (M. rozmawia z Mg. na temat prezentu dla koleżanki, która również niedługo obchodzi urodziny):
M.: Jak myślisz, co kupić Karolinie? Może kolczyki?
Mg.: Ale ja już wybrałam dla niej właśnie kolczyki...
M.: W takim razie kupię jej torebkę, tak jak tobie.
....
Tajemnej sztuki robienia niespodzianek nie jest w stanie posiąść każdy ;)
M. do Mg.: Kupiłam Ci prezent urodzinowy.
Ja do M.: Widzę, że jesteś mistrzynią urodzinowych niespodzianek. Tylko nie wygadaj co kupiłaś.
M.: Ależ skąd, nie wygadam. Ma być niespodzianka!!!
Dzisiaj (M. rozmawia z Mg. na temat prezentu dla koleżanki, która również niedługo obchodzi urodziny):
M.: Jak myślisz, co kupić Karolinie? Może kolczyki?
Mg.: Ale ja już wybrałam dla niej właśnie kolczyki...
M.: W takim razie kupię jej torebkę, tak jak tobie.
....
Tajemnej sztuki robienia niespodzianek nie jest w stanie posiąść każdy ;)
środa, 18 listopada 2009
Close your eyes

PS. Od ponad tygodnia męczy mnie jakaś wredna odmiana ptasio-świńskiej grypy o wyjątkowej perfidii i chęci przetrwania, bo gdy tylko czuję się na tyle źle, że myślę o pójściu do lekarza, objawy stają się lżejsze wiec nie idę do lekarza, mimo że jest on bardzo przystojny. Po czym kładę się spać po radosnym dniu nadziei, że oto zdrowieję i już nie będę musiała się przyczyniać do niechybnej destrukcji lasów równikowych poprzez zużywanie kolosalnych ilości chusteczek higienicznych, a w nocy - parafrazując Goyę - kiedy rozum śpi, budzi się infekcja. I tak w kółko. Po drodze zaraziłam już z tuzin niewinnych krewnych i znajomych. Także naprawdę nie obawiałabym się mitologizowanej i demonizowanej świńskiej grypy, bo oto wyhodowałam w sobie dużo gorszy patogen, przy którym świńska grypa to lekkie przeziębionko. Dostaję nawet smsy od Talibów, którzy chcą wykorzystać ten nowy zjadliwy szczep do celów bioterrorystycznych, ale jestem twarda w negocjacjach ;)
sobota, 14 listopada 2009
czwartek, 12 listopada 2009
środa, 11 listopada 2009
Sopockie molo
czwartek, 5 listopada 2009
Nie mów NIC, powiedz mi wszystko

Allan: That's quite a lovely Jackson Pollock, isn't it?
Museum girl: Yes, it is.
Allan:What does it say to you?
Museum girl: It restates the negativeness of the universe. The hideous lonely emptiness of existence. Nothingness. The predicament of Man forced to live in a barren, Godless eternity like a tiny flame flickering in an immense void with nothing but waste, horror and degradation, forming a useless bleak straitjacket in a black absurd cosmos.
Allan:What are you doing Saturday night?
Museum girl:Committing suicide.
Allan:What about Friday night?
Museum girl: Yes, it is.
Allan:What does it say to you?
Museum girl: It restates the negativeness of the universe. The hideous lonely emptiness of existence. Nothingness. The predicament of Man forced to live in a barren, Godless eternity like a tiny flame flickering in an immense void with nothing but waste, horror and degradation, forming a useless bleak straitjacket in a black absurd cosmos.
Allan:What are you doing Saturday night?
Museum girl:Committing suicide.
Allan:What about Friday night?
wtorek, 3 listopada 2009
Życiowe rady Okesona
1) nie ma co zabierac się za studiowanie - egzaminy to stresy, ich unikanie - niemniejsze stresy, czyli - nie studiujemy dla naszego własnego zdrowia
2) praca = stres, szukanie pracy=stres, unikamy pracy
2) nalezy unikać szarpanin z ojcem i wypędzania córek z domu
3) w ogóle nalezy powaznie rozważyć posiadanie dzieci, bo albo się do kończy szarpaniną z rodzicami, albo wypędzaniem latorośli, albo ich ciężką chorobą
4) nawet nie myślec o ożenku - rozwód to hiperstres, no way!
5) a najlepiej to wybrać się na wakacje na Hawaje i mieć święty spokój :)
niedziela, 1 listopada 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)