poniedziałek, 22 czerwca 2009

Skrzyczne!

Podejście drugie. (tym razem) Udane! Pełen sukces. Bazując li i jedynie na wodoodpornej mapie i wewnętrznym GPSie Skrzyczne zostało zdobyte. Miejmy nadzieję, że ten dzień będzie początkiem dobrej passy i nowej świeckiej tradycji niezbaczania z szlaków i dochodzenia tam, gdzie dojść się zamierzało.

Było dość wilgotno. Powietrze wypełniała transgeniczna krzyżówka gęstej mgły z letnią mżawką. Wrażenie było dość niezwykle, gdy mgła w jednej chwili nadciągała - jak gdyby wciągała nas w siebie wielka chmura.

Przeto widoki były intrygująco tajemnicze, choć niekoniecznie dalekie ;)

Jednak przy pewnej dozie wyobraźni niektórzy śmiałkowie zaklinali się, że widzieli samiuśkie Tatry (na szczycie Giewontu kozica radośnie kiwała do nas raciczką), że nie wspomnę o Kilimandżaro z tuzinem spacerujących u podnóży żyraf.

Podczas gdy nastrojowe mgły wnikały w zakamarki naszych ubrań, można było skupić się na kontemplacji najbliższej okolicy szlaku.

Ślimaki przywdziały gustowne fiolety, jednak mimo tego nie one były główną atrakcją trasy. Pewna współtowarzyszka (pseudonim Sokole Oko Podszyte Nietuzinkową Wyobraźnią Stymulowaną Środkami Psychoaktywnymi) co chwila wnosiła okrzyk widząc przeróżne ciekawostki przyrodnicze, ot choćby:
  • robaka, który okazał się być papierkiem
  • rozwalcowanego jeża, który po sprofanowaniu domniemanych zwłok okazał się być korą drzewa
  • jaszczurkę, która po bliższych oględzinach była jedynie woreczkiem foliowym
  • rybkę, która nie wiadomo czym naprawdę była (odkrywczyni znaleziska na pytanie "Skąd u licha na szlaku górskim miała by się wziąć rybka?" stwierdziła roztropnie, że "Wszak niedaleko płynie strumyk". Ostatecznie drużyna przystała na wyjaśnienie, że rybka dostała się na szlak, wskutek przeniesienia przez trąbę powietrzną, a poza tym każde dziecko wie, że Beskid Śląski jest kolebką polskiego rybołówstwa ;)

Brak komentarzy: