Wyobraźmy sobie asystenta z (powiedzmy) raczej trudnego przedmiotu. Nazwijmy go na potrzeby naszego chwilowego eksperymentu profesorem Iks. Jest on osobnikiem o wyraźnym rysie narcystycznym, dużej potrzebie władzy i kontroli nad zlęknionym studentem, potwierdzania oczywistej dla niego tezy, że on ma rację najwyższą i jedynie słuszną. Profesor Iks czerpie ponadto ogromną przyjemność z oblewania studentów, a gdy wpisuje całej grupie niedostateczne na jego twarzy rysuje się wyraz błogiej rozkoszy i pierwotnej a przewrotnej satysfakcji.
Jednak profesor Iks wykracza poza klasyczne ramy kliszy asystenta, który zawsze wie lepiej i o każdej porze dnia i nocy jest w stanie udowodnić, że wiesz mniej niż odmóżdżona kijanka upośledzonej rzekotki chora na wrodzony neurosyfilis. Wytężmy naszą wyobraźnię i dołóżmy do naszego wizerunku Iksa gęstą i promieniującą na kilka metrów aureolę bladego strachu i przerażenia, powodującą, że gdy rzuca w twoją stronę ekspresyjne "SŁUcham!!!" twoje nadnercza toczą do krwioobiegu dzikie dawki adrenaliny, żołądek zaciska się niczym stryczek na szyi wisielca, wilgotność w jamie ustnej przypomina pustynię Gobi, w głowie się kręci a serce wpada w patologiczny częstoskurcz.
Mamy już w miarę nakreślone wyobrażenie profesora Iks. Warto dodać, że Iks ma swój arsenał standardowych hasełek, słów, zwrotów i tonów, którym sypie na każdych zajęciach, w różnych konfiguracjach zaś stałą (monotonną) częstotliwością. Dzieje się oto tak, że cała grupa zaczyna naśladować Iksa - najpierw nieśmiało i eksperymentalnie w stanie po spożyciu etanolu, by potem odważniej przejść do trzeźwych prób aktorskich. Naśladownictwo w tym przypadku bynajmniej nie jest najszczerszą formą pochlebstwa, a staje się (nie) groźnym zwyczajem grupowym graniczącym z patologiczną manią i natręctwem. Wszyscy mówią tonem i klasycznymi zwrotami profesora Iks i wybuchają gromkim śmiechem na każde, nacechowane odpowiednim tonem "SŁUcham!!!".
Jak więc wytłumaczyć to zjawisko? Bardzo prosto, albowiem każdy z nas ma pewne mechanizmy obronne, które pozwalają nam jako tako funkcjonować. Wyparcie, racjonalizacja czy przeniesienie to coś z czego korzystamy na co dzień. Istnieje także taki mechanizm obronny jak identyfikacja z agresorem, czyli (cytuję za wikipedią) "przejęcie zachowań lub atrybutów agresora, by zmienić się z odczuwającego strach w tego, kto budzi strach". Przejęcie cech (w tym wypadku zachowań) osoby wzbudzającej strach, nadrzędnej, zwiększa poczucie bezpieczeństwa. Cóż, lepsze to niż syndrom Sztokholmski, biorąc pod uwagę hipotetyczną aparycję imaginacyjnego Iksa ;)
Jednak profesor Iks wykracza poza klasyczne ramy kliszy asystenta, który zawsze wie lepiej i o każdej porze dnia i nocy jest w stanie udowodnić, że wiesz mniej niż odmóżdżona kijanka upośledzonej rzekotki chora na wrodzony neurosyfilis. Wytężmy naszą wyobraźnię i dołóżmy do naszego wizerunku Iksa gęstą i promieniującą na kilka metrów aureolę bladego strachu i przerażenia, powodującą, że gdy rzuca w twoją stronę ekspresyjne "SŁUcham!!!" twoje nadnercza toczą do krwioobiegu dzikie dawki adrenaliny, żołądek zaciska się niczym stryczek na szyi wisielca, wilgotność w jamie ustnej przypomina pustynię Gobi, w głowie się kręci a serce wpada w patologiczny częstoskurcz.
Mamy już w miarę nakreślone wyobrażenie profesora Iks. Warto dodać, że Iks ma swój arsenał standardowych hasełek, słów, zwrotów i tonów, którym sypie na każdych zajęciach, w różnych konfiguracjach zaś stałą (monotonną) częstotliwością. Dzieje się oto tak, że cała grupa zaczyna naśladować Iksa - najpierw nieśmiało i eksperymentalnie w stanie po spożyciu etanolu, by potem odważniej przejść do trzeźwych prób aktorskich. Naśladownictwo w tym przypadku bynajmniej nie jest najszczerszą formą pochlebstwa, a staje się (nie) groźnym zwyczajem grupowym graniczącym z patologiczną manią i natręctwem. Wszyscy mówią tonem i klasycznymi zwrotami profesora Iks i wybuchają gromkim śmiechem na każde, nacechowane odpowiednim tonem "SŁUcham!!!".
Jak więc wytłumaczyć to zjawisko? Bardzo prosto, albowiem każdy z nas ma pewne mechanizmy obronne, które pozwalają nam jako tako funkcjonować. Wyparcie, racjonalizacja czy przeniesienie to coś z czego korzystamy na co dzień. Istnieje także taki mechanizm obronny jak identyfikacja z agresorem, czyli (cytuję za wikipedią) "przejęcie zachowań lub atrybutów agresora, by zmienić się z odczuwającego strach w tego, kto budzi strach". Przejęcie cech (w tym wypadku zachowań) osoby wzbudzającej strach, nadrzędnej, zwiększa poczucie bezpieczeństwa. Cóż, lepsze to niż syndrom Sztokholmski, biorąc pod uwagę hipotetyczną aparycję imaginacyjnego Iksa ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz