czwartek, 24 września 2009

Idąc ulicą Plater Emilii

Szłam sobie dzisiaj ulicą Emilii Plater, którą chodziłam codziennie do szkoły w czasach gimnazjum. Nie chodziłam tą ulicą od sześciu lat.

Cyknęłam foteczkę ślimakom, które są przeinteligentnymi stworzonkami i dobrze wierzą, że w grupie jest weselej i raźniej.

Potem na matrycę padło światło odbite od skarpetki, która nie jest przeinteligentnym stworzonkiem bo nie wie, że wiszenie w osamotnieniu jest do bani, a bratnich dusz skarpetkowych nie zastąpią klamerki do bielizny.

Ulicą Emilii Plater tym razem jednak nie szłam w kierunku szkoły, lecz po ingrediencje spożywcze, jako że pieczone dziś było ciacho, by uczcić to i owo.

Integralną częścią pieczenia ciacha jest oblizywanie łyżek, misek i wszelkich innych przedmiotów, z którymi styka się ciacho w stanie półpłynnym.

W tym miejscu należy zdementować mity, jakoby surowe ciasto szkodziło na żołądek, powodowało kurzą ślepotę i pypcie na języku - nie moi mili - surowe ciasto ma same zalety, poprawia nastrój oraz ożywia umysł i ciało.

P.S. Zdjęcia ciasta w stanie stałym niestety nie ma, bo zostało unicestwione tak szybko, że światło nie zdążyło dotrzeć do obiektywu ;)

Cytat na dziś: "Jesteś cienki jak parówka - jak się Ciebie wrzuci do ciepłej wody to pękniesz"

Brak komentarzy: