sobota, 18 kwietnia 2009

PaJĘCZY sztafażyk

Pająki nie są tym, co dziewczyny Mallory'ego lubią najbardziej. Nie ukrywam swojej niechęci, jaką darzę te istoty o wielu odnóżkach. Jednak są i niewiasty, które darzą pająki ciepłymi uczuciami o nieznanej i niezrozumiałej dla mnie etiologii. Niewiasty takie mogą traktować pająka jako towarzysza losu, który przez swoją znamienną obecność w kącie przy suficie niweluje potencjalną samotność. Ba, znam i takie przypadki, kiedy pajączek pokojowy otrzymywał imię, według swej właścicielki posiadał kompleksową osobowość i gdyby nie ja, pewnie wszedł by w posiadanie obroży z wygrawerowanymi inicjałami.

Miałam ponadto kiedyś przyjemność pomieszkiwać z współlokatorką, której płomienne uczucia do pająków nie pozwalały na dokonywanie mordów na ich niewinnych duszyczkach. Trzeba dodać, że nasze mieszkanie było w latach 60-tych radzieckim laboratorium eksperymentalnym, w którym pracowano nad radioaktywnością uranu. Z tej przyczyny pająki napotykane w owym mieszkaniu były gabarytów monstrualnych a i owłosienia wybitnego, jednoznacznie sugerującego zaawansowany hirsutyzm. Pojawienie się takiego egzemplarza dajmy na to w wannie, wywoływało u mnie atak lekkiej histerii, zaś moja współlokatorka o niezmąconym spokoju czule transportowała w szklance pająka, by wypuścić nieboraczka na balkon (sąsiadujący notabene z moim otwartym oknem... a jak wiadomo, dla zmutowanego pająka o podwyższonym IQ powrót w rodzinne strony nie jest wyzwaniem).

Prawie sztafaż ;)

Brak komentarzy: